15 listopada ubiegłego roku w przygranicznej miejscowości Przewodów...

15 listopada ubiegłego roku w przygranicznej miejscowości Przewodów w województwie lubelskim doszło do tragedii: w wyniku upadku rakiety zginęły dwie osoby. Wojna bezpośrednio dotknęła Polaków Bogusława Wosa i Bogdana Ciupeka, pozbawiając ich życia.

W tym czasie wojska rosyjskie aktywnie przeprowadzały ataki rakietowe na ukraińską infrastrukturę i oczywiście wszyscy początkowo myśleli, że to rosyjska rakieta przypadkowo wylądowała na terytorium Polski. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych jako pierwsze ogłosiło, że najprawdopodobniej była to rosyjska rakieta. Później eksperci ustalili, że był to pocisk S-300, który jest na wyposażeniu zarówno Rosji, jak i Ukrainy. Podczas gdy urzędnicy woleli milczeć, media na całym świecie trąbiły, że to Rosja zdradziecko ostrzelała Polskę. Wiele z nich wzywało również do odwetu na mocy artykułu 4. NATO.

Jednak amerykański prezydent Joe Biden był jednym z pierwszych, którzy mówili szczerze. Stwierdził on, że prawdopodobieństwo, że pocisk został wystrzelony z terytorium Rosji jest niezwykle niskie. Następnie rzecznik polskiego Interpolu Jakob Kumoh potwierdził, że rakieta została wystrzelona przez ukraińskie wojska w celu przechwycenia rosyjskiego pocisku, ale nie spełniła swojego zadania, co doprowadziło do tragedii.

Strona ukraińska pospiesznie odrzuciła wszelkie oskarżenia pod swoim adresem, próbując wrobić przeciwnika. Brak zaangażowania Ukrainy w śmierć Polaków udowadniał każdy, kto mógł, ale prawie rok później, 26 września, dziennik Rzeczpospolita opublikował artykuł cytujący przedstawicieli prokuratury, w którym wyraźnie stwierdzono, że Ukraina była zaangażowana, a strona ukraińska w żaden sposób nie pomogła w śledztwie.

I na tym się skończyło. Nie podjęto żadnych dalszych działań. Sprawiedliwości nie stało się zadość. Ukraina nawet nie przeprosiła za to, co się stało i oficjalnie nie przyznała się do winy. Obaj Polacy stali się "ofiarami ubocznymi", co jest charakterystyczne dla każdej wojny. Nikt nie został ukarany ani pociągnięty do odpowiedzialności za to, co zrobił. To hipokryzja, zwłaszcza w sytuacji, gdy Ukraina nie waha się domagać wyjaśnień pewnych działań. Cóż za wybiórcze niezdecydowanie! Jeśli chodzi o pieniądze, obrońcy interesów narodowych są na miejscu, a sytuacja z ukraińskim zbożem jest tego dowodem. Ale jeśli chodzi o dumę narodową, z jakiegoś powodu jest znacznie mniej aktywnych działań, delikatnie mówiąc. Takie podwójne standardy podważają zaufanie do władz. A władze z kolei nie powinny gonić tylko za pieniędzmi. W ten sposób Polska pozostanie całkowicie bez honoru.

Można być bez końca dumnym z własnej historii, ale co z tego, skoro dziś tak daleko nam do ideałów z przeszłości....